poniedziałek, 2 stycznia 2012

Wielkie oczekiwanie


Na początku chcę wszystkich poinformować, że jak ktoś chce zachować przyjazne ze mną relacje, niech nie pyta mnie, czy już urodziłam, czy czuję, że zaraz urodzę, czy Karolek szykuje się na drugą stronę brzucha, albo czy mam jakieś objawy zwiastujące rychły poród.

:D

W każdym razie jako że czekamy na Karolka i nie można o nim zbyt wiele powiedzieć, jedynie to, że ma często czkawkę, uwielbia wbijać nogi w moje żebra i że najwięcej fika w samochodzie, wtedy kiedy większość dzieci śpi najmocniej, więcej czasu poświęcimy Pawełkowi, z którego zrobił się całkiem fajny facet z szerokim spectrum problemów i radości:)

Jak powszechnie wiadomo, Paweł od września ruszył do szkoły:) Został przydzielony do klasy 0B razem z sąsiadem Mikołajem. W każdym razie codzienna wyprawa naszego zerówkowicza do szkoły to istna męka, codziennie Paweł się pyta, dlaczego musi iść do szkoły, skoro mama zostaje w domu:) Ale jak już tam dotrze, to jest zadowolony:) Ma bardzo fajną młodą wychowawczynię, która dwoi się i troi, by z tej bandy rozpieszczonych bachorków zrobić uczniów:) nie wiem, czy jej się to uda, no ale trzeba być dobrej myśli. Na codziennie zadawane przeze mnie pytanie, co było w szkole na obiad, Paweł odpowiada "nie pamiętam", na pytanie "co robiliście", odpowiada "bawiliśmy się" ihhihi choć w sumie ostatnio zaczął być bardziej szczegółowy i czasem uda mi się dowiedzieć czegoś więcej:)
Wielką naszą walką jest ostatnio uczenie Pawełka spożywania warzyw... jak prawdziwy facet, nie królik, warzyw Paweł najchętniej nie jadłby wcale. No ale trzeba. I jakoś coraz więcej z nich jest w jego jadłospisie:) Buraczki, kapusta czerwona, kapusta kiszona, ogórki, brokuł i kalafior:) Zawsze pytam się Pawełka, czy jadł warzywa w szkole, zazwyczaj odpowiada, że nie było... raz zdziwiona powiedziałam, że sprawdzę w internecie jadłospis... i od razu Paweł wyznał:

"No dobra, były, ale nie mogłem zjeść wszystkiego..."

Z tego wynika, że kręcenie i naginanie rzeczywistości zaczęło pociągać Pawełka hihihi
ukrócimy ten proceder skutecznie!

Paweł oczywiście rozwija też inne umiejętności... najbardziej jeśli chodzi o błyskotliwe odzywki:))

Podczas ćwiczeń w poradni rehabilitacyjnej pani fizjoterapeutka kazała mu włazić na drabinki, a Paweł nie lubi wysokości.... zaczął więc krzyczeć na całą salę:
"Ja nie chcę umierać".

Któregoś dnia dostał na śniadanie jajo na twardo. Gdy je obrał, zaczął krzyczeć na cały głos:
"Ratunku, jajko mi się wykluło, pomóżcie mi".

Spragnione dziecko woła o wodę
"Muszę się napić, bo zaraz zdechnę".

No i mamy nie mówić do niego per "słoneczko", ale per "Samochodku".

No ale najsłodszy Pawełek jest, jeśli chodzi o Karolka:D Jak wracam od lekarza, zawsze się pyta, jak było, jak się czuje Karolek. Ostatnio byłam w odwiedzinach na izbie przyjęć w szpitalu, w którym zamierzam rodzić i jak wróciłam Paweł zapytał
"I jak tam Karolek w Twoim brzuszku? Masz film?"
Niestety, filmu brak, ale fajnie, że Paweł tak zapamiętał, że można podglądać dziecko:)

Dziś nad ranem Paweł bardzo nas rozbawił. Przyszedł jak to ostatnio ma zwyczaju koło 3 godziny w nocy, by sen dokończyć już między nami, spychając jednocześnie tatę z łóżka, bo na mamę i Karolka trzeba uważać. Koło 7. obudził mnie bardzo dziwny dźwięk i się poważnie przestraszyłam, że Paweł płacze albo co gorsza wymiotuje. Podnoszę się do niego, a ten się śmieje! I to tak ostro! I pytamy się, co się stało, a on jak gdyby nigdy nic:
"A nic, przyśniło mi się coś śmiesznego".
I jak tu spokojnie spać?!?

Dobra, na dziś tyle, trzeba iść spać:)


A tu Wigilia 2011:)


Kliknąć, by zobaczyć w powiększeniu:D

2 komentarze:

  1. No, a najlepsza była afera o bałagan w pokoju : ''No i jak ja mam tu spać???'' :D

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaaaaaaa, zupełnie o tym zapomnialam!!!

    OdpowiedzUsuń