poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nowy Rok przyszedł:)

W tym roku Święta Bożego Narodzenia były dla mnie wyjątkowe! Pierwszy raz od paru lat nie byłam chora! Chyba zeszłoroczna angina była apogeum, po którym nastąpiła odwilż.
napisałam to pierwsze zdanie dwa tygodnie temu... i ... tak zostało. Nie nadaję się już chyba do pisania blogów. Po prostu w dzień nie mam czasu, wieczorem nie mam sił na pisanie... Zima mnie wykańcza, dogoniła mnie deprecha jak stąd do Zakopanego i tyle. Spróbuje jednak jakoś nadgonić ;)

Karol okazał się wielkim fanem pierników. W tym roku postanowiłam po raz pierwszy je w końcu upiec. Musiałam dorabiać drugą porcję, bo zaistniała słuszna obawa, że nic nie doczeka świąt:)


Święta minęły nam szybko, bo Jukeja pzyjechała Helenka, Ciocia Pacia i wujek Szymon. Działo się więc wiele:D Zwłaszcza hałasu:D Helenka też posmakowała w pierniku:D i w mandarynach, mało co nie doprowadzając matki do zawału, gdy po raz pierwszy smakowała w cytrusiku:D A że posmakowała bardzo, to potem głodnym wzrokiem patrzyła się na mandarynki i matka karmić musiała:D







6 stycznia.
Piszemy na drzwiach. Paweł pisze. Dyktuję ja... K, krzyżyk, M, krzyżyk, B (żeby się nie pomylił i nie napisał P) jak bocian, jak bułka, jak Batman... i rok. Karol stoi obok "A Robin?" ?!?! "Ja chce Robina" i stworzył swój osobisty napis na drzwiach:D