niedziela, 16 grudnia 2012

Jak to teologia z życiem się miesza...

Niedziela. Poszłam z Pawłem jak co tydzień do kościoła:) W powrotnej drodze sobie rozmawiamy o tym i owym... 
- Mamo, dlaczego z samochodów dym ucieka, jakby mgła?
- To są spaliny. Na mrozie są bardziej widoczne... Jak jest ciepło to czasem ich w ogóle nie widać...
- No tak! Mamo, Pana Boga też nie widać!
- Dokładnie, Pan Bóg jest niewidzialny! Nawet na mrozie...
- Jak samochód Kowalskiego! (tak, tego Pingwina z Madagaskaru)

...


Tak to się teologia z życiem miesza...

wtorek, 11 grudnia 2012

11 miesięcy skończone


No i stało się:) Przyszła zima! Zasypało całą okolicę, Paweł zachwycony, codziennie tarzanie się w śniegu to już rytuał. Ale Karola to wcale nie wzrusza. Biało? Ok. I tak siedzę w wózku pod śpiworkiem:)
Bo Karol, proszę państwa, ma teraz inne sprawy na głowie!
Po pierwsze hoduje zęby!
Pierwszy objawił się dokładnie następnego dnia po skończeniu 10 miesięcy. Drugi (także dolna jedyneczka) przebił się wczoraj, ale z lupą go na razie trzeba szukać... 
Po drugie, stanie, wstawanie, tańczenie na stojąco i sięganie wszędzie tam, gdzie nie wolno, to obecnie ulubione zajęcie Karola. I jeszcze patrzy bezczelnie na matkę "Mamo, mogę". Matka mówi "nie, nie wolno", a Karolek się śmieje i dalej robi swoje! Taki z niego mały drań. 
Mały, bo mały, 11 kg żywej wagi (w pampersie co prawda) i 78 cm wzwyż. Rośnie, a co! Przecież kurczyć się nie będzie... 
Po trzecie Karolek polubił picie syropków... najbardziej lubi nurofen:D I perfidnie złapał po raz kolejny wirusa zapalenia krtani! Noż Dyzio jeden! Wziąć takiego do ludzi i od razu bierze, co nie jego! Nie tak mamusia swoje synki chowa, nie tak!
Z umiejętności, to jest osiągnięć wieku niemowlęcego, mamy już do perfekcji nawet przy obcych opanowane robienie "papa" (czynność tę umie Karol już od dawna, teraz zaś to robi to zawsze kiedy trzeba), bicie sobie brawo jest na porządku dziennym, jak jeździ autkiem robi "brum, brum", woła "niam" jak chce jeść, mama, tata też zawoła. Wymawia jeszcze tonę innych sylab, jak je rozszyfrujemy, to zapiszemy w kajeciku, tutaj może też!
Pan Dyzio chodzi także przy meblach, co jest tak słodkim widokiem, że się serce rozkleja:D Matka nagra film, matka opublikuje, bo jak do tej pory, gdy matka włączy aparat, to pan Dyzio siup na dupsko wraca. Krnąbrne i złośliwe wszak z niego dziecko:)
Ale 11 miesięcy ma! Samo jakoś przyszło!
Za miesiąc prezenty przyjmujemy! 
Inaczej tortu nie będzie!














poniedziałek, 19 listopada 2012

Pan Karol 10 miesięcy ma

Nie ma, no nie ma czasu na pisanie bloga! 

Dyzio 11 listopada skończył 10 miesięcy:D Ale po kolei...
Dokładnie 1 listopada po raz pierwszy samodzielnie stanął na dwóch nogach, teraz już ciągle wstaje, nawet próbuje się puszczać i robić kroczki, coby do kanapy się przysunąć.
No i wreszcie nastąpiła wiekopomna chwila. Dokładnie 12 listopada znalazłam u Karola  pierwszego zęba! Dolna lewa jedyneczka:D Piękna!
Paweł stracił też kolejną jedynkę, już przedostatnią i też mu rośnie piękny nowy stały ząbek.
 W ogóle to jak się pisze raz na miesiąc to nie wiadomo o czym pisac:/ Muszę się poprawić!
 A na razie garść domowych fotek:D

Karol łapie się mojej nogi i tak wisi:D


 Czytam, co mi przeszkadasz?!?



Najlepsza zabawa w zabawkach starszego brata:D

Gotowanie zupy:D






czwartek, 11 października 2012

Karol ma 9 miesięcy:)

Ja wiem, że to banał i wszyscy o tym wiedzą... ale... ale czas pędzi jak szalony! Karol właśnie dziś o 14.40 skończył 9 miesięcy!
Nie wiem, kiedy to minęło, ale w szoku jestem, że już za 3 miesiące będzie tort i świeczka, i balony, najlepiej te świecące... aaaaj już się cieszę!  

Karol jako 9-miesięczne dziecię pełną gębą raczkuje już do przodu z prędkością światła, łazi sobie po całym domu, najchętniej odwiedza łazienkę, choć nie pogardzi i pokojem Pawełka, który teraz musi pilnować, by nie zostawiać na podłodze klocków lego, które Dyzio mógłby zjeść:D Karol czworakuje też za nami, jak mały piesek, zagląda w różne kąty, upodobał sobie żaluzję zasłaniającą piec, choć i stoper do drzwi go ciągle nęci. Z rana lubi sobie parę razy zapalić i zgasić stojącą w salonie lampę podłogową, czekamy tylko aż zrzuci ją sobie na głowę:/ Ale siedzenie i czworaki to za mało dla Dyziaka. Teraz jak przystało na pędzocego ku nowym umiejętnościom niemowlaka, Karol zaczął klęczeć i podciągać się w górę. Dziś mało nie zrzucił sobie na głowę mojego laptopa, złapałam go w ostatnim momencie.
Gada bardzo dużo po swojemu. Ulubione słowa to "mama" i jak od początku wszelkie odmiany "dzy" i "dy" (stąd ksywa Dyzio, jakby ktoś nie pamiętał), ale mówi też tata, baba, am oczywiście,  i jeszcze samogłoski, ale ostatnio często raczkuje i gada "wy, wy"... nie wiem, czy coś chce nam zasugerować...

Nadal nie ma zębów. Ale kabanosy, buły i ogórki małosolne wcina aż mu się uszy trzęsą.
Bananami i gruszkami nie pogardzi.

Kilka dni temu przeszedł pierwsze w swoim życiu zapalenie oskrzeli. Bidulek. Inhalacji nie znosi tak samo jak Pawełek:)

Nie znosi czapek i szalików. Za to uwielbia latać na golasa:D Właśnie od nagości zaczęło się raczkowanie do przodu... Karol już miesiąca się bujał na czworaka, umiał raczkować do tyłu, więc właził pod meble i wył, bo nie wiedział, jak wyjść. W czwartek tydzień temu właśnie zaczęło mu się to zapalenie oskrzeli. Bardzo mnie to zmartwiło, ale Karolek nie chciał mamy smutnej zostawić na noc, więc wieczorem, po tym jak zostawiłam go nagiego na dywanie w salonie, by nalać wody do wanny, postanowił ruszyć do przodu (może wcześniej ubranie i pielucha go krępowały?!). No i wracam z łazienki, a on siup... idzie... Wtedy nieporadnie, dziś już śmiga:D



A dziś z Pawełkiem znaleźliśmy Dyzia w takim stanie... Nie mam pojęcia, jak wyjął tę rączkę z body:D


czwartek, 4 października 2012

Męskie rozmowy w kuchni

Tata wali łychą w gar.
- Tata, nie wal, tylko gotuj, głodny jestem!
- Nie pyskuj, bo Cię każę wybatożyć!

sobota, 29 września 2012

Karol jak burza:D

Po Pawełku, którego postępy w rozwoju fizycznym musiały być lekko wspomagane przede wszystkim rączkami pani Sylwii, Pawełkowej fizjoterapeutki, niewspomagane zupełnie niczym postępy Karola są dla nas szokiem i radością wielką:) Karol już pięknie sam siada z czworaków, od kilku dni bardzo płynnie przechodzi z czworaków do siedzenia, z siedzenia do czworaków, choć raczkuje tylko do tyłu i okrężnie... Siedzi już bardzo swobodnie i zauważyłam dziś, że w zabawie woli siedzieć, już nie chce leżeć, jeszcze parę dni temu, chwilę posiedział, potem z zabawką się kładł, bawił się jeszcze na brzuszku, teraz jakoś woli siedzieć, dostanie się do zabawki i siada sobie:) Więc super:D
Z mowy do jego wielu wypowiadanych głosek doszła głoska "ha", a właściwie "he":)
Umie już robić "papa" i bić brawo:D Marszczy nos:) Mlaszcze, jak widzi michę i łyżeczkę. Ale woli jeść łapkami hihihi No i bardziej reaguje na "Dyzio" niż na własne imię:d Ale co tam:D Kaczory też są fajne!



poniedziałek, 24 września 2012

Dusi się

Paweł dziś nie poszedł do szkoły, bo w nocy miał gorączkę. W sumie to bardzo ucieszył się z tego faktu, choć picia nurofenu w środku nocy nie pamięta:D Jednak teraz słońce świeci i chce na dwor, ja specjalnie mówię "nie", choć gorączki nie ma już, żeby wiedział, ze jak chory i brak szkoly , to i brak przyjemności wychodzenia na dwór... no i prosi, prosi, by wyjść... złapał się za gardło i krzyczy "Mamo, ale ja potrzebuję świeżego powietrza! Duszę się!"...
 
 
 
 

wtorek, 18 września 2012

Karol siedzi, raczkuje do tyłu i robi papa:D

Dziś notka fotograficzna:D
Tydzień temu odwiedzili nas najlepsi wujkowie:D czyli Ciocia Patka i Wujek Szimot:D Radości było co nie miara:D Że aż po ich wyjeździe, no niemal od razu, Karol zaczął sam siadać, raczkować do tyłu, a dziś zaczął robić "papa". Mądre dziecko:D Zębów nadal brak:D


 










sobota, 1 września 2012

No to koniec wakacji! Aż trudno uwierzyć! Ale niestety wrzesień stał się faktem:/
Końcówka sierpnia to był czas naszych upragnionych wakacji:) Pojechaliśmy na parę dni do Klępin do rodzinki na wieś. Cudnie było. Wujek z Ciocią odważnie nas przyjęli, bo przyjąć rodzinę z takimi Dyziami pod swój dach, to niemałe piwo! Wujostwo już wie, co mam na myśli hihihi W Klępinach jako dziecko spędziłam wiele wakacji i muszę powiedzieć, że niewiele się zmieniły. No może tylko drzewa jakieś większe i płot ogrodu jakby o słabszej konstrukcji... Ale cudnie było, co tu dużo gadać:)

Choć pierwsze wrażenie dla Pawełka nie było dobre. Gdy dojechaliśmy na miejsce, przywitało nas ujadanie psów (oczywiście zamkniętych w klatce, więc nieszkodliwych), huk maszyny wsypującej świeżo zebrane z pól zboże na górę stodoły i swojski smrodek świnek z obory. No wieś to wieś! Paweł się od razu załamał, wszak matka obiecała mu morze i plażę! Ciocia na powitanie zrobiła pyszne pierogi, które wobec wymienionych wcześniej okoliczności zupełnie nie przypadły do gustu Pawełkowi. Biedna ciocia usłyszała, że nie dość, że nie umie gotować, to jeszcze nie wie, co to dobre jedzenie... Trzeba było Pawcia szybko ewakuować, bo był gotów jeszcze poobrażać resztę rodziny, na szczęście ciocia owymi obelgami się nie przejęła. A więc nastąpiła zmiana planów i udaliśmy się na plażę. Pawełkowi humor się zdecydowanie poprawił i po powrocie już nawet świński smrodek dobiegający z obory i szczekanie piesków nie przeszkadzały Pawełkowi biegać po podwórku i ganiać zamieszkujące je koty:) Już następnego dnia po przyjeździe Pawcio wpakował się do łóżka cioci i wujka i zarządził bitwę na poduszki:D Pierwsze lody zostały skruszone:) Ciocia się cudownie zrehabilitowała w oczach Pawełka gotując pyszne klopsiki i zupę pomidorową, której Paweł zjadł od razu 3 talerze, na kolację dobijając się czwartym. Jak wspomniałam, Paweł z braku kolegów, zakolegował się z kotami, których ciocia ma sztuk pięć, choć piąty przebywał na parapecie z boku domu i tylko czasem w nocy dał znać, że czuwa obok pokoju, w którym zostaliśmy ulokowani:) Najmłodszy kotek, koci Dyzio, był oczywiście oczkiem w głowie nas wszystkich, bo wiadomo, co małe, to słodkie... Paweł najpierw się go trochę bał, ale potem bawili się w najlepsze. Karol zaś chętnie częstował kociego Dyzia razami w łepek:) Trzeba było więc oba Dyzie izolować i co najwyżej pozwalać się wzajemnie podziwiać.
Dnie spędzaliśmy więc w Trójmieście i na plaży, popołudnia i wieczory w Klępinach. Paweł nawet odważył się pooglądać prosiaki, choć głęboko w oborę się nie zapuścił. Ja też nie. Wielkie świnki mnie przerażają nieco:) Czas minął za szybko, ale dobrze, że trochę go jednak mieliśmy, bo do końca to nie było pewne:/ Teraz Paweł ciągle pyta, kiedy znowu pojedziemy do cioci i wujka... No kiedy?!? Za rok! A co! A na razie czekamy na odwiedziny cioci i wujka u nas:)

Wakacje okiem Taty:












Poszukiwanie eko warzyw dla Karolka:




Wracamy do domu Autostradą:
 

 Więcej fot na blogu foto:)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Drugie dziecko...

- Mamusiu... - przychodzi Paweł zupełnie znienacka do matki...
- Tak Synku...
- A jak będziemy mieli drugie dziecko, to jak damy mu na imię?
- ?!?!?
- No drugie dziecko...
- A chcesz, byśmy mieli w domu jeszcze jedno małe dziecko?
- Tak.
- No to jak damy mu na imię, jak myślisz?
- Piotrek
- A jak będzie dziewczynka?
- No nie wiem, może Ty wymyśl, Mamo...
- No pomyśl...
- Damy jej Ania!


No! Tyle w kwestii rodzeństwa... tylko niech ktoś ciąże za mnie przejdzie hihihi

piątek, 3 sierpnia 2012

I już połowa wakacji...



Wcale nie będę odkrywcza, jak napiszę, że czas pędzi... Połowa lata za nami... Aż żal! Tak fajnie siedzieć w domku z chłopakami:D No cóż, ale wyjścia nie ma, za miesiąc trzeba będzie ruszyć do szkoły, do pracy... ech wolę o tym nie myśleć! hihihi

Piękne lato za to mamy... Upalne dni zdarzają się całkiem często, zwłaszcza w porównaniu z ostatnimi latami... Jak widać na zdjęciach, dużo czasu spędziliśmy ostatnio u dziadków na zielonej trawce:) Paweł zajmował się moczeniem czterech liter w basenie, Karol skubaniem dziadkowej trawy:)




W domu też czas spędzamy, bo gdzie tak dobrze jak w domu... Paweł pięknie zajmuje się Karolkiem, gdy matka rodzona ma chwilowo co innego na głowie... Jak widać Karolowi towarzystwo starszego brata odpowiada jak najbardziej:)




Jak widać, Karolek bardzo lubi swoje stopy (mamusi też, ale to inna historia). Chętnie je łapie w najróżniejszych momentach swojego pięknego życia, np. w czasie zabawy, przewijania, jedzenia, a także spania... niech mi tylko ktoś powie, jak dziecko w tej pozycji okryć kocykiem?!?! 

Karol oczywiście robi ogromne postępy w rozwoju, osiągnął wagę 10 kg i mierzy 75 cm (choć to było ze 2 tygodnie temu!). (Paweł waży 30 kg i ma już 128 cm - tak dla porównania... duże dzieci mam:D choć Paweł tak okrąglutki w wieku Karolka nie był, a może już nie pamiętam?!?!). Dyzio nasz powoli przekonuje się do nowych smaków. Najchętniej jadłby kaszki i owoce:D Choć ostatnio posmakowało mu risotto brokułowe... Dziś jednak obiadem gardził, a na kolację wrąbał kwaśną śliwkę mamusi:D Niektórzy znają to dziwne upodobanie matki dzieciom do kwaśnych owoców:D I choć pierwszy syn gardzi mamusiną dietą, drugiemu ona wyraźniej odpowiada... Może dlatego że w stanie błogosławionym z Karolka udziałem, matka jego objadała się kwaśnymi rzeczami jak nigdy w życiu, zaś z Pawełkowym - zupą pomidorową, co by się najzupełniej zgadzało, wszak Paweł pomidorową kocha najbardziej.
Oprócz tego że Karolek jest najpiękniejszym chłopcem mamusi na świecie, rozwija się pięknie. Gada całymi zdaniami - woła "mama", co wygląda już na świadome, woła też "am" - i to też wydaje się już świadome, niech no mi jakiś spec od rozwoju powie, czy to możliwe?!?! Aczkolwiek z naszych rodzinnych obserwacji wynika, że jak najbardziej! Mamę woła, gdy mamy nie ma w pobliżu. Am - gdy ewidentnie ma prawo być głodny, bo nie jadł już dłuższy czas, no i przestaje wołać wraz z podaniem pierwszej łyżki tudzież czegoś dobrego do łapki, gdzie świeża bułka będzie najbardziej oczekiwaną rzeczą... także chrupek albo jabłko w całości bez skórki... Na kaszkę natomiast Karolek tak szeroko buzię otwiera... ach serce roście, żeby tak na zupkę jakąś otwierał... No nic. Karol to syn tatusia i brat braciszka, więc i on kasze i kaszki kochać musi:) W czasach kryzysu będą tani w utrzymaniu;)

W rozwoju fizycznym Karol poprzestał na doskonaleniu umiejętności turlania się. Nie wykazuje chęci pełzania, ani do przodu ani do tyłu, gdzie chce, tam dotrze migiem brzuch - plecy - brzuch - plecy... no i czasem trzeba poprawić i na brzuchu odkręcić się trochę, ale to też już pryszcz dla Karolka... Najśmieszniejsze jest, jak w nocy Karol się pomyli, odwróci na brzuszek przez sen, podniesie głowę i nagle otwiera oczy zdumiony, że nie śpi... wtedy matka go siup na plecy, smoka w dziób i Dyzio śpi dalej.

No właśnie... śpi... noc jest ciemna. Pora dołączyć do moich śpiochów...
Dobranoc:)