wtorek, 11 listopada 2014

Wąchacz pospolity

Karlos uwielbia wszystko wąchać. Zwłaszcza kawę, i tę jeszcze w puszcze, i tę już zaparzoną. Wącha kwiatki, jedzenie, picie, perfumy, kosmetyki itd. Wącha wszystko. Zazwyczaj mu się zapach podoba:D Wczoraj coś wyrzuciłam do śmietnika (niestety nie mogę sobie przypomnieć co to było), a Karol hop siup głowę do szafki i wącha ehhehe ale jakoś obrzydzenia nie wykazał. Za to dziś, gdy tata zaczynał piec chleb, zażądał podania zakwasu do powąchania... powąchał i "ojojoj" powiedział  z zadumą.

niedziela, 9 listopada 2014

Rozmowy z Karolem

Bo z Karolem już można pogadać. Mówi całymi zdaniami i bardzo wiele wysiłku wkłada w to, by mówić wyraźnie. Paweł nawet mu pomaga, ostatnio nauczył go pięknie mówić "dwa", bo do tej pory mówił "dła".

Karol płucze zęby i pluje do umywalki, do której ledwo sięga, mówię mu "pluj do wanny":
- Nieee, już duży jestem!

Robert podaje obiad, woła Karola do stołu, a Karol jeszcze czymś się bawi i krzyczy:
- Nie już! Zaraz!

 

Karol będzie aktorem!

Jak powszechnie wiadomo (przynajmniej w naszej rodzinie), Karol to niejadek. Chyba że chodzi o czekoladę, ale ta akurat mu szkodzi. Ku rozpaczy jego i jego rodzicieli. Ale jeśli chodzi o inne jedzenie, to je jak ptaszek. Z kluskowatości do kwadratu robi się z niego szczypiorek. Ostatni zapas tluszczyku ma na polikach hihi Ale ja nie o tym.
Karol lubi różnorakie jedzenie. I mięso, i ryby, nawet wędzone, i warzywa, i owoce. Kasze uwielbia. Podobnie jak makarony. Domową pizzą się zajada, lasagne kocha. Można by tak wymieniać. Problem w tym, że wszystko je w homeopatycznych ilościach... Wszystko ugryzie, raz, dwa, podłubie i pomiesza w talerzu... Oczywiście jako matka latam jak głupia za nim z łyżką czy widelcem i wciskam, proszę, błagam, grożę, obiecuję gwiazdkę z nieba... i próbuję wcisnąć jak najwięcej... A Karol? Owszem trochę zje, jak ma dobry dzień albo akurat czymś się zajmie i nie zauważy, że podkarmiam... Ale czasem odstawia teatry... Popisowy numer to "jestem śpiący". Ziewa, zamykają mu się oczy, pokłada się na krześle czy na stole. Normalnie pada jak mucha! Drugi numer to "mam pełną buzię". Czyli w czasie jedzenia Karol pije dużo wody albo odgryza okruszki jakiegoś jedzenia i za każdym razem, gdy próbuję mu wsadzić widelec do buzi, pokazuje mi, że ma pełną i nie może zmieścić więcej. Biedactwo. Trzeci numer to "umieram". Normalnie nakręcę go kiedyś. Pada na podłogę, zamyka oczy i udaje nieżywego... No przecież umarli nie jedzą, nie? Cwaniak, jakich mało! Oczywiście, aby nie jeść każdy powód jest dobry. A to deszczu nie ma i trzeba iść na dwór, a to brzuszek pełny, a to pora kąpieli, a to zabawki mu się jakieś przypomniały... W sumie nawet to, co bardzo lubi, je w śladowych ilościach, oczywiście absolutnie i pod żadnym pozorem nie dzieląc się z nikim ;)
 Ciężki los hihihi


 Tu przejął mojego loda, choć 5 minut wcześniej wolał zamówić "tytki". Oczywiście nie zjadł ani jednego, ani drugiego...

niedziela, 12 października 2014

"Karolek miał szczęście"

 Ostatnio los się odwrócił i zostałam dla odmiany przepytana przez dziennikarza, zobaczyłam, jak to jest być z drugiej strony dyktafonu ;) i stało się to w ważnej sprawie:) w sprawie szczepień...
Kiedyś byłam - jak większość mam - przekonana o mniejszej lub większej słuszności szczepień i mimo -  jednak pewnego strachu - szczepiłam Pawła jak trzeba, zgodnie z ówczesnym kalendarzem. Na szczęście nigdy nie pokusiłam się o dodatkowe szczepionki, typu przeciw pneumokokom, ospie czy grypie...W każdy razie moja niewiedza i ignorancja w tym temacie (któż z nas czytał ulotkę szczepionki przed wstrzyknięciem płynu w ciało naszego dziecka?!!?) została okupiona cierpieniem i chorobą Karola - przeszedł infekcję gruźliczą, Paweł za to po MMR przestał mówić. Cóż, czasu nie cofnę...

Tu cały tekst w "Naszym Dzienniku"
www.naszdziennik.pl/mysl/102489,czy-szczepic-dzieci.html

Polecam lekturę, bo porusza wiele ważnych spraw:)Choć zaledwie ich dotyka... Ech... Ciężki i poważny temat, wywołujący wiele emocji... Dzieci są najważniejsze dla nas, rodziców, dowiedzmy się zawsze możliwie jak najwięcej, zanim coś dziecku podamy, zanim pozwoli wstrzyknąć, zbadajmy bilans strat i korzyści... Bo niestety o lekach, jakie lekarze lekką ręką przepisują naszym dzieciom, też często niewiele wiemy... Jasne, warto mieć zaufanego lekarza, ale to nie on jest odpowiedzialny za nasze dzieci, tylko my...

piątek, 3 października 2014

Odkurzamy, zamiatamy, pająki wyganiamy

Koleżanka dziś mi przypomniała, że prowadzę bloga... ekhmm... mam... do prowadzenia muszę wrócić:)

Czasu cofnąć się nie da i niestety wiele rzeczy pójdzie w niepamięć. Wakacje jednak do nich nie należą! Ale to na oddzielną notkę:)

Ku pamięci zapiszę tylko, że z Karolem można już prawie normalnie pogadać;) słów zna już tysiące, codziennie dodaje po kilka nowych do swojego słownika, co nas bardzo cieszy:) Kłócić się też już potrafi. Gdy tylko ktoś nie zachowuje się po jego myśli, mówi "gupku, Ti gupku". Raz walnął się w otwarte drzwi lodówki i zaczął mówić "Ała, gupku, ałal".
Któregoś dnia pytamy go, co by chciał od Mikołaja, czy karetkę, czy pociąg. Karol się zastanowił:
"Hymm, tutu mam, ełoeło chce".
W ogóle lubi dyrygować, jak widzi reklamę zabawki, która mu się podoba, od razu mówi "To kupić, mam kup!".
Dziś Karolcio odmówił mycia zębów, zapewniając mnie, że są "ciste"...

Fajniejsze słowa:
pasiam - przepraszam
pobus - autobus
mok - smok
paś - spać (w ogóle Karol lubi używać bezokoliczników i zjadać pierwszą sylabę lub literę słowa)
kawka - truskawka
baban - banan lub baran (noszenie na barana)
bibo - haribo

i tona słów prawdziwych i ładnie wymówionych ;)

Pawcio został uczniem 3. klasy. O ile z matematyką radzi sobie świetnie, o tyle z pisaniem już nie bardzo... niestety... dyktanda to nie jest to, co Pawcio lubi najbardziej. Miejmy nadzieję, że zwalczy ten problem:) Za to z matematyki przynosi piątki, więc jest i za co chwalić:) Chętnie czyta książki detektywistyczne, podoba mu się bardzo seria z Biura Lassego i Mai:)  W dwa dni czyta całą książkę:) Zresztą wszyscy razem chodzimy do biblioteki i pożyczamy, Karolcio też, a jakże! Ostatnio znalazł książeczkę, którą wielokrotnie prosił, by mu kupić - o karetce! Radość była wielka i obaj siedzieli na ławce w parku, do którego zaszliśmy w drodze powrtonej i czytali!




Jutro notka o wakacjach ;)



czwartek, 29 maja 2014

Były słowa, teraz czas na zdania:)

Nareszcie oprócz codziennie nowych słów wypowiadanych przez Karolka mamy także zdania:) Dziś było "Mimi psi" (rybka minimini śpi). 

Karol jest wielkim fanem jaj na twardo. Dziś na śniadanie zjadł 2, niestety bez żółtek, od pobytu w Anglii mówi, że są blee. Po południu zaczął chodzić i mówić "jajo jajo" i w końcu pod wieczór potraktowaliśmy go dosłownie i zapytaliśmy, czy chce jajko na twardo. Okazało się, że owszem. Zjadł białka z trzech jaj na kolację:) Będzie duży i silny ;)











sobota, 24 maja 2014

Codziennie nowe słowa

Karlos ku naszej radości codziennie do swojego słownika wprowadza nowe słowa:) Oczywiście starych też używa, więc komunikacja nabiera większego sensu i większej sprawności:)

Z nowych słów, wypowiadany poprawnie, mamy:
mucha
guzik
miś
buty
pić
nie ma
kupa


Po swojemu:
pać, czyli spać

i nasze najukochańsze słowo:

Pabuł
czyli 
Paweł

Karol kocha Pawła miłością ogromną i ciągle go woła do zabawy:D Jak Pawełek jest w szkole, to nasłuchuje,  czy nie otwierają się drzwi do bloku i wtedy woła Pawła z całej siły. To samo, gdy starszy brat bawi się z kolegami na dworze... Karol go często szuka i woła na całą okolicę "Pabuł, Pabuł".



niedziela, 18 maja 2014

Rzecz o grzechu

Idziemy z Pawłem do kościoła. Wiadomo miejsce to skłania do refleksji...

- Mamo, wiesz, że jest taki grzech mniam?
- Jaki grzech?
- No mniam...
- Aaaaa... Pycha?
- Noo

sobota, 17 maja 2014

Słowa, słowa, słowa...

Słowa, słowa płyną z ust Karola coraz szerszych strumieniem ;) Już nawet spontanicznie zaczyna używać nowych, ku naszej ogromnej radości:) I oczywiście używa tych słów w mowie potocznej, nie tylko w czasie popisów i ćwiczeń:)

Dziś zupelnie samo wyszło: moje (jak dorwał placuszka), mam (jak szukał auta), piękne kap kap, gdy zaczął padać deszcz, dzidzia (jak zobaczył na fotce Helenkę). Jakie to fajne:D Człowiek przy wiecznie gadającym 8-latku zapomniał o takich prostych radościach:)

A dziś był debiut popawełkowych kaloszy:) Możliwość łażenia w błotku i kałużach to to, co Karolki lubią bardzo:)




piątek, 16 maja 2014

Placuszki twarogowe z twarożkiem truskawkowym

Jako że moje dzieci kochają wszelkiego rodzaju placki i placuszki, a także jogurty i serki smakowe, postanowiłam zrobić dla nich domową, zdrowszą wersję, żeby tych syfiastych z naszych sklepów jednak nie jadły...

Twaróg twarogiem pogania, ale od czasu do czasu nie zaszkodzi;) Zdrowa wersja pancake`ów czy po prostu placuszków na słodko:) Wszystkim bardzo smakowało:) Sama sobie wybrałam składniki:D

Placki:
50 g mąki owsianej
30 g mąki ziemniaczanej
100 mąki pszennej pełnoziarnistej typ 2000
3 jajka
250 g twarogu półtłustego (zmielonego, przepuszczonego przez praskę do ziemniaków lub po prostu z kubełka do serników)
szczypta soli
płaska łyżeczka sody oczyszczonej
70 ml mleka 3,2 %
50 ml wody gazowanej
płaska łyżeczka stewii (można pominąć, ale że twarożek wyszedł mało słodki, to dodałam, by dyzie zjadły)

Wszystko dobrze wymieszać, smażyć na maśle klarowanym.

Twarożek truskawkowy:

250 g twarogu z kubełka do serników
250 g świeżych truskawek
trochę stewii do smaku

Tak już są polskie, prawdziwe truskawki:D PYSZNE:D
Truskawki zblendować, wymieszać z twarogiem i stewią.




czwartek, 15 maja 2014

Codziennie nowe słowa:)

Rozwój mowy u Karolka, mimo iż lekko opóźniony, sprawia nam ogromną frajdę:) Karol codziennie wprowadza do swojego osobistego słownika nowe słowa:) Dziś wydusiłl z siebie słowa: miś, buty i lizak.

No i zapomniałam wcześniej napisać, że od jakiegoś czasu Karolek mówi do mnie "mami". Słodkie to bardzo:)

poniedziałek, 12 maja 2014

Naaaareszcie!

Nareszcie nastąpiło to, na co czekaliśmy z pewnym wytęsknieniem. Niby błahostka, ale jednak bardzo ułatwiająca komunikację... Mianowicie Pan Karol zaczął mówić. Znaczy się powtarzać:) Wreszcie! Bo to tej pory, to było tylko mama, taka, nie, dzia (jeszcze), niama (jeść, pić, kot, smok - nieużywany już od miesiąca) i do tego wiele słówek w języku prywatnym, niekoniecznie rozumianym przez otoczenie... No i oczywiście wyrazy onomatopeiczne:) Ale... Ale od paru dni... Karol zaczął powtarzać. Zaczęło się od teść (czyli cześć), kok (kot) i sooooku (u cioci, żeby dolać pysznego soczku). Było też ciocia Pacia, patyk i apsik. Z każdym dniem dochodzą nowe słówka. Dziś trenowaliśmy części ciała:) Oko i ucho wychodzą bezbłędnie ;) Będą niego ludzie ;)


piątek, 2 maja 2014

Zasypianie Karola

Karol dziś po raz pierwszy poszedł sam do swojego pokoju, by położyć się spać. Zamknął drzwi za sobą. Normalnie zasypia kolo mnie lub u mnie na rękach... a tu taka niespodzianka. Z nadzieją czekamy, co będzie... cisza... mija pół godziny. Idę sprawdzić, jak śpi... a tu... SZOK... dziecko gdzieś porwało komórkę taty i ogląda sobie filmiki na youtubie:D

piątek, 28 lutego 2014

piątek, 21 lutego 2014

Ferie u dziadków

Zimowe ferie spędzamy u dziadków. Dzieciaki się cieszą, bo dziadki bardziej rozpieszczają od własnej matki;) No dobra, może nie do końca, ale na pewno u dziadków jest wiele przywilejów i przyjemności, których w domu nie ma! 

Na przykład dziadek zabrał nas do restauracji! Paweł jadł ulubionego cheeseburgera. Gdy kelnerka postawiła mu go przed nosem, zobaczył, że wystaje z niego kawał lodowej sałaty. Od razu się zdenerwował, powiedział, że jeść tego nie będzie i wyjął ostentacyjnie liść ze środka. Po czym (jak przystało na całkiem mądrego 8-latka) stwierdził, że go spróbuje. "Dobre" - oznajmił z entuzjazmem! Po czym wsadził liścia z powrotem. Z pomidorem prób już (o dziwo) nie robił, ale zjadł całego cheeseburgera ze smakiem:) 

Gdy Karolcio zobaczył, że Paweł ma bułkę, zażądał swojej, zamówiliśmy drugiego cheeseburgera. Gdy pani przyniosła, Karolcio zjadł trochę góry cheeseburgera, kotletem z kurczaka gardząc, do tego zlizywał z jednej frytki keczup, frytki nie jedząc wcale, za to wciągając pół miseczki ulubionego sosu. Już miałam wizję wielkiej wysypki na drugi dzień na pięknym ciałku Dyzia, ale nie, na razie jest gładki, jak był! 

Cheeseburgera zabraliśmy do domu i Paweł zjadł go z radością na kolację:)




Dzisiaj dziadek zawołał Pawła, żeby mu podał plastikowy talerzyk na śniadanie. Na co Paweł oburzony odrzekł:
- Dziadek, ja już jestem dorosły, mogę jeść już na normalnym talerzu!
No tak, dzidziusiowe plastiki są dla dzidziusiów, czyli dla Karolka;)

niedziela, 16 lutego 2014

8-latek duma matki:)))

Jak człowiek ma w domu takiego dwulatka słodkiego, co to rozsiewa po domu anielskość, słodkość i samo piękno, no może z wyjątkiem, jak rozrabia, rozlewa, rozsypuje, rozrzuca czy krzyczy, ale wiadomo, idealnie jest tylko w bajkach, w domach jest domowo, czyli różnie, w każdym razie, jak się ma takie małe cudo domu, to czasem człowiek zapomina, że ma i drugie cudo, starsze, ale nadal cudo! Tak więc ostatnio tak popatrzyłam na Pawła, posłuchałam, co ma do powiedzenia, a jest tego coraz więcej, doszłam do wniosku, że na fajnego faceta wyrasta, czasem jeszcze popadnie w żałość nieziemską jak maluszek, bo coś poszło nie tak, jak zaplanował, ale generalnie to duży, samodzielny facet, który chce sam do domu ze szkoły wracać, ca co ja - matka kwoka - nie jestem jeszcze gotowa. Pawcio, o przepraszam Paweł, od zawsze był grzecznym dzieckiem, problemów z nim generalnie nie było, w przedszkolu był chwalony, w szkole też jest:) Ale ostatnio podeszła do mnie jego logopeda i jak zaczęła go chwalić, to myślałam, że z dumy odfrunę. Zaczęło się dość normalnie, pani pochwaliła postępy w mowie Pawła (generalnie Paweł we wszystkim do czego się przyłoży robi szybkie i zauważalne postępy), zadała nowe ćwiczenie i zaczęła chwalić go generalnie, a że bardzo grzeczny, że bardzo dobrze wychowany, że umie się zachować, że pięknie pracuje, że skupiony, że i przegrywać, i wygrywać umie, ach i och... balsam na moje matczyne serce:) Zresztą sama widzę, że postępy w szkole robi ogromne. Czyta już prawie płynnie, zatyka się tylko na dłuższych wyrazach, zwłaszcza nowych czy skomplikowanych, jak "ziołolecznictwo" czy "krzywoprzysięstwo" hihi
Bratem jest nadal bardzo troskliwym, zawsze z Karolem dzielą się smakołykami, gorzej z zabawkami, Karol nie bardzo chce oddawać te, które podkradnie Pawłowi, ale Paweł zazwyczaj oddaje je, lekko zrezygnowany tylko czasem;)



Karolcio za to ruszył wreszcie z kopyta ze wzrostem. Byliśmy w tym tygodniu na bilansie dwulatka. Wył i darł się wniebogłosy. Ledwo udało się go zmierzyć, zważony był na moich rękach... no masakra hihi Ale bidulek tak ciągle do lekarza chodzi, że ma już dość! W każdym razie ma już 89 cm, co plasuje go na 50 centylu, super wynik, zwłaszcza że rok temu był na 15 centylu... wagowo jest na 25 centylu z wagą 12,3 kg. Wyrosła mu ostatnia trójka:) Brakuje mu już tylko piątek. Generalnie zdrowy i ładnie się rozwija:)




niedziela, 2 lutego 2014

Bezglutenowe leniwe

Jako że gluten to zło, ograniczamy go w naszym domu do minimum. Ja nie jem w ogóle, chłopcy trochę - makaron razowy i chleb żytni na zakwasie (zakwaszony gluten jest trochę mniej zły). Osobiście każdemu polecam ograniczenie spożywania glutenu, szkodliwy jest bowiem dla wszystkich... Szkodliwość rośnie z wiekiem i wraz z pojawiającymi się chorobami autoimunologicznymi... Ale nie będę się na ten temat rozpisywać, dużo wiedzy w necie jest:)

W każdym razie parę dni temu ostał nam się w lodówce kawałek twarogu i wymyśliłam, że zrobię dzieciom leniwe:) Oczywiście na samą myśl o tych kluskach przypomniała mi się babcia Krysia i jej leniwe... achh co to był za smak! Prawdziwy smak dzieciństwa i... babcinej kuchni... Więc sobie pomyślałam, że szkoda mi będzie patrzeć, jak moje ancymony wcinają kluchy, i samej nie próbować. Więc zrobiłam leniwe także dla mnie - z mąką owsiana i ziemniaczaną... (owies często bywa zanieczyszczony glutem, więc jak ktoś musi całkowicie wyeliminować gluten, musi kupować mąkę owsianą ze specjalnych upraw owsa, oznaczoną przekreślonym kłosem. Ja kupuję zwykłą)


Leniwe bez pszenicy:

250 g twarogu półtlustego (może być i tłusty, chudy zostawmy w sklepie, nie warto go w ogóle jeść)
130 g mąki ziemniaczanej
130 g mąki owsianej
2 jajka
stewia do smaku

do polania:
masło
panierka owsiana

Wymieszać, zagnieść, uformować kluchy o dowolnym kształcie, gotować w osolonej wodzie. Mniam! Nie czuć w ogóle ze inne mąki dodane! 






czwartek, 30 stycznia 2014

Zima przyszyła akurat na urodziny Pawełka

Jesień. Złote liście spokojnie migotają w cieple popołudniowego słońca. Złota polska jesień. Któż jej nie lubi? Co może zepsuć czas delektowania się  tą piękną porą roku? Syn! 
Syn, który od rana do wieczora pyta "Kiedy spadnie śnieg?". 
Tak więc Paweł pyta mniej więcej dwa razy na dobę, kiedy spadnie śnieg, od października, od listopada już pytał, czy jutro spadnie śnieg, w grudniu pytał, dlaczego śnieg nie pada, a w styczniu... akurat na jego 8. urodziny... BAM! śnieg spadł! I teraz Pawcio pyta, kiedy śnieg przestanie padać, bo nawet taki miłośnik białego puchu jak on ma dość! 
 
 W każdym razie Paweł skończył już lat!
 Urządziliśmy z tej okazji imprezę, na której byli jego koledzy z klasy i ojciec chrzestny wraz z rodzinką swoją:) Tort był znowu przez nas zrobiony, bo przepis się sprawdził:) niestety fot nie ma, bo tatuś coś sobie w aparacie przestawił i nic nie wyszło:/ To jedno najmniej poruszone:/
 
 
Pawcio wyrósł na super chłopca. Cóż, matki tak zazwyczaj chwalą, ale ja mówię całkiem obiektywnie! Jest też super bratem:D Jak się okazało, że Karolcio nic nie dostał od nas na urodziny, był gotowy kupić mu prezent ze swoich pieniędzy! ( a nie ma ich wcale dużo!). Parę dni temu kupił sobie w szkole sprężynkę, jak zobaczył, że podoba się też Karolci (a jemu się podoba wszystko, co należy do Pawła, nawet chętnie chodzi w jego butach;)), to kupił drugą dla niego:D 


A tu nasz wypad na zasypany plac zabaw, na szczęście u nas na zimę nie zdejmują huśtawek;)





















sobota, 11 stycznia 2014

Karol skończył dziś 2 latka!

Radość miesza się we mnie ze zdziwieniem, że to już... Tak długo na niego czekałam... A on już ma dwa lata! Łobuz jeden! Nie  czas na wzruszenia! Czas na radość! 


Karol to radosny chłopiec, któremu niestraszne nowe wyzwania. Mówi mało, ale jest zupełnie jasny w komunikowaniu się i właściwie nie ma problemu, by dowiedzieć się, czego akurat potrzebuje, co chce robić, co mu się nie podoba. Można już z nim pertraktować ("Jak nie zjesz kapusty, to tata nie da CI telefonu" - rozumie i chętnie przystaje na takie i podobne układziki ;) cóż, szantaż skuteczną metodą wychowawczą jest ;)) 
Jeśli chodzi o mowę, to oprócz standardowych mama, tata, Kakon, nie, tak, ja, baba, chce, papa, jajo, mniam, naśladuje głosy zwierząt i pojazdów, dużo mówi też w narzeczu karolowskim, nie zdradzając nam znaczenia swych słów... 
Jest mega słodziakiem. Swoimi minkami, gestykulacją i oczami jest w stanie zawalczyć o wszystko i trudno mu odmówić.
Nadal odmawia korzystania, ba! nawet kupienia nocnika czy nakładki na toaletę, ale jak ma brudną pieluchę zawsze przyjdzie i powie, że trzeba założyć świeżą:) Wczoraj w sklepie nawet chciałam mu dać wybrać nakładkę, było z 8 do wyboru, z Myszką Miki, Carsami, potworami, krówkami i Bóg wie czym jeszcze, ale nie dość, że żadna nie przypadła mu do gustu, to jak włożyłam jedną z nich do wózka, to była awantura i kategoryczne żądanie wyjęcia jej z tegoż... Nic, spróbujemy za jakiś czas:)
Lubi rysować, układać puzzle i klocki, czytać książeczki, najchętniej bawi się autami, pociągami i samolotami. No i oczywiście jest wielkim fanem swojego brata:) Wpatrzony w niego jak w obrazek chętnie przystaje na jego pomysły zabawowe i szaleją razem po całym domu...



Dziś z okazji urodzin odbyła się niewielka impreza z sąsiadami rówieśnikami:)
Karol fachowo zdmuchnął sam świeczki, nic a nic nikt nie musiał mu pomagać! Taki zdolniacha! A wiemy, że nie każdy dwulatek, a raczej mało z nich potrafi tę sztukę:))) Ale to zasługa łakomstwa Karola... Który jak jest głodny już w czasie gotowania obiadu stoi pod kuchenką z talerzykiem i krzyczy, by szybciej gotować. Więc nam się trzęsą ręce i szybko obiad stawiamy  na stole, oczywiście gorący... Karol dzielnie bierze widelec i po stwierdzeniu, że gorące, dmucha... 
Oczywiście je samodzielnie, pije z kubka bez problemu, tylko sporadycznie się zaleje:)
Generalnie jak przystało na dwulatka, stara się być bardzo samodzielny, zakłada i zdejmuje buty, kurtki, sweterki, oczywiście jak pora kąpieli, to zdejmuje sobie spodnie i skarpetki, uwielbia myć sobie ząbki i rączki, zwłaszcza w kuchni, to jego nowe odkrycie:D
Jest mega caluśny i przytulaśny. Jak się ubieramy, zawsze daje stópki do całowania:)
Jest wielkim szczęściem i darem Bożym!
Pan Bóg go cudownie stworzył:)))
Loczek nasz:)))

Niestety na koniec imprezy upadł niefortunnie, o ironio, na jeden z prezentów i rozciął sobie dolną wargę, krew się polała obficie, ale obyło się bez szycia:) Wieczorem o wypadku już nie pamiętam, wytrąbił butle mleka i poszedł spokojnie spać:)
Dzień był piękny!









Ps. Tort oczywiście piekliśmy razem, we trójkę (Paweł już spał, bo jak normalne dziecko do 21. zapada w sen, Karol natomiast chyba z powodu przedurodzinowych emocji zasnął wczoraj dopiero o 23... więc zdążył nam przesiać mąkę, dodawać mąkę do ubitego z cukrem masła i wreszcie pomagał wylewać masę do tortownicy, cud, że nie wsadził palucha w michę i nie oblizał surowizny).