sobota, 28 grudnia 2013

Krótka opowieść o Świętach Bożego Narodzenia AD. 2013

Koniec grudnia jest, a u nas wiosna:) Trawa zielona jak na Wielkanoc (cóż, w tym roku na Wielkanoc była biała, więc pewnie tak teraz dla równowagi). Słonko przygrzewa, a za oknem kolejny dzień 10 st. C na plusie... I cóż z tego wynika? Dzieci płaczą, że śniegu nie ma, rodzice cieszą się, że zaoszczędzą na ogrzewaniu, nie dobiją zapracowanych rąk odmrożeniami wywołanymi odśnieżaniem chodników, samochodów, balkonów i tym podobnych... I co jeszcze? Ano to, że wszyscy wokół chorują! Organizmy w naszej strefie klimatycznej trochę jednak mrozu potrzebują... Wokoło wszyscy chorzy, gdzie nie zapytam, to choróbska. Oczywiście i u nas... Zaczęło się od Pawcia na dwa tygodnie przed świętami. Cztery dni gorączki 40 st... i nic innego mu nie dolegało, wymęczyło go to strasznie, jeszcze kolejny tydzień dochodził do siebie. Tydzień się skończył i w przedświąteczną sobotę 40 st. osiągnął Karolek. Jaki on był marudny, moje słońce największe wyło, jęczało i kazało się nosić non stop. Nawet bajkę musiał oglądać na czyichś kolanach... Jedyną chwilę wytchnienia (dobrze, że dużej ekipie opiekunów, bo byliśmy już u babci i dziadka, gdzie byli także ciocia Patka i wujek Szymon), dawały telefony. Karolcio swoim jękami bardzo skutecznie wyciągał od nas telefony, już każdy wolał dać i mieć chwilę ciszy, bo wierzcie mi, nic innego go nie interesowało, ani książeczki, ani układanki, ani pociągi, ani pojazdy, ani wygibasy, ani kredki, ani klocki, no może jeszcze czekolada, ale ta mu zakazana, bo go zdecydowanie uczula. Tak więc chorował Karolcio z telefonem, a raczej z kilkoma.


Na szczęście po 4 dniach gorączka odpuściła:) 
No ale w tak zwanym międzyczasie, czyli dokładnie w Wigilię, gorączka prawie 40-stopniowa dopadła i mnie. Zwaliła mnie z nóg totalnie. No ale co? Mamusia się od synków zaraziła, po 4 dniach minie, nie? Owszem, nie. Otóż u mamusi zrobiła się najprawdziwsza angina, bez antybiotyku się nie obeszło... szkoda, że mama tak myślała, że to to samo, co chłopcy mają, bo by wcześniej poszła do lekarza hihihi Mądra matka po szkodzie;)

O, o, a śniegu mamy tyle...



 Ale w ogóle jeszcze przed świętami przyjechali do nas super goście - ciocia Patka, wujek Szymon i Helenka:) Poznajcie Helenkę


 Chłopcy przeszczęśliwi, jak zwykle ciocia przywiozła im różne niespodzianki, balony w kształcie Mikołaja i bałwana, które zapewniały na moc atrakcji:D


 Oczywiście, jak to z maniakami gier musieliśmy pograć sobie też na konsoli:D


Karol też sobie mógł pada potrzymać;)


Och! Jaki macie piękny żyrandol!


 No tak, więc, no... W czwartek główną atrakcją było nie wiedzieć czemu wymarzone przez Pawła rendez vous z PKP. Na szczęście nie było to dramatyczne spotkanie, bo skład okazał się całkiem nowy... Jednak ponad 2-godzinna jazda na trasie Warszawa - Łódź była zwyczajnie nudna i już za Żyrardowem Pawcio dopytywał się o wysiadkę. Znaczy, ja to w sumie nie wiem, jak było, opowiedziano mi... Ja z PKP na randki nie chadzam;) Pawcio pojechał sam z ciocią i wujkiem:) Duży chłopak jest, co będzie z rodzicami w domu siedział;)

 W każdym razie przyszły długo wyczekiwane święta, niestety fot z tego okresu nie mam jakoś, choroby Karolka i moja mnie wykończyły. Jednak same święta udane bardzo, piękne i pełne radości i prezentów. Znaczy się góry prezentów. Nie wiem czemu Mikołaj taki chętny do rozdawnictwa, bo Pawlunio to już tak aniołek to nie jest... Ale on jakoś dostał najwięcej. Zginął w stercie pudełek:) 
W domu już jak wróciliśmy tylko podsumował:
- Fajnie, że ciocia Patka i wujek Jakub przyjechali, bo wiesz, mamo, wujek ma tak na imię, serio!
- Wiem;)

sobota, 14 grudnia 2013

Wizyta u dziewczyn:)

Z Karlosem wybraliśmy się parę dni temu do naszych zaprzyjaźnionych koleżanek na wymianę handlową:) My im zawieźliśmy worek ubranek po Karolku (tych, które dla pięknej dziewczątki się nadawały), a dziewczyny obdarowały nas miodem i galaretką indyczą, która Karlosowi baaaardzo smakowała:) Wujek dorzucił nam kolejny numer "Nova et vetera", więc wyszliśmy z cięższą torbą niż przyszliśmy:) Tak czy siak odwiedziny u Anielki i Jadwini to zawsze czysta przyjemność, no może nie czysta, ale na pewno wielka ;) Dziewczynki nieustannie wzbudzają zachwyt Karlosa, zwłaszcza Anielka, która chętnie głaskał, bujał w huśtawce i nawet oddał jej Kapitana Haka, którym się bawił! To samo zresztą zaraz zrobiła Jadwinia, więc opiekunów Anielątko miało cudownych:)

Następnego dnia, w środę, mieliśmy robić pierniczki z miodem, który dostaliśmy. Niestety Pawcio zrobił się słaby i poszedł na nieplanowaną drzemkę w ciągu dnia. W nocy wyjaśniło się dlaczego... gorączka 40 stopni... i powrót wirusa jelitowo-żołądkowego:/ No i niestety choroba go trzyma:/ Nie wiem, czy do szkoły w poniedziałek da radę iść, bo jego twarz ciągle jest koloru zielonego:/

A w ogóle zapomniałam:) Pawcio to mega słodziak:D  Musiałam iść w piątek do apteki po nurofen, bo się był skończył. No i idę i mówię, że mogę wejść do sklepu i kupić mu coś ekstra, skoro jest chory, pytam się, co chce (myślałam, że jakieś ciacha, chrupki, cole itd.), a on że chce Kubusia waterra, no to mówię, że mamy w domu i mogę mu nalać, i co chce innego pytam... a on "nie wiem, kup coś dla Karola"...







niedziela, 8 grudnia 2013

Ciastka bananowo-owsiane

Jakiś czas temu zrobiłam zdrowe ciasteczka dla dzieci - i siebie of kors również - bez cukru, bez glutenu (uwaga dla chorych na tarczycę i celiakię, owies może być zanieczyszczony pszenicą, więc zupełnie bezglutenowy nie jest, więc w tych przypadkach lepiej unikać płatków owsianych, chyba że mają znaczek przekreślonego kłosa) i bez śmieci. Zrobiły pewną furorę wśród moich znajomych i co chwila ktoś pyta mnie o przepis. Więc dla ułatwienia postanowiłam go wkleić także tutaj:)

Ciasteczka owsiano-bananowe:

3 najlepiej dojrzałe banany
250 g płatków owsianych górskich
30 g wiórków kokosowych
30 g posiekanych orzechów włoskich

dla smaku można jeszcze dodać 20 g roztopionego masła

Banany rozgnieść na zupełną papkę, do niej wrzucić resztę składników. W ręku robić kulki i rozpłaszczać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. 
Piec w 180 st. C jakieś 20 minut. Zapach cudowny unoszący się po domu gwarantowany. Przechowywać w szczelnym pojemniku.



sobota, 7 grudnia 2013

No i zima nadeszła

... a wraz z nią pierwsze przymrozki. Mróz jest fascynujący nawet dla niespełna dwulatków:) Mróz, a raczej to, co potrafi wyczarować:)  Karola zafascynował bardzo... od faktu, że było ślisko pod butami, po pękające kawałki, które wrzucał do kałuży:) Wcześniej jednak zaliczyć musieliśmy przyszkolny plac zabaw, niby dla zerówkowiczów, a idealny dla 2-3-latków, gratulujemy pomysłodawcom;) 
Pierwsza połowa dnia była bardzo udana, druga zdecydowanie mniej. Mama oddawała górą to, co zjadła od rana, błagając tatę, by wcześniej wrócił z pracy:) Na koniec przyszedł ksiądz po kolędzie (tak, tak, u nas w parafii księża nawiedzają domy od początku Adwentu, a nasze osiedle co roku jest pierwsze na liście).

Pawcio za to odkrył piękno Mszy Roratniej, a zwłaszcza jej część bez światła. Wczoraj nawet poszedł z nami Karol, bo tata przez niespodziewany atak zimy nie zdążył wrócić do domu, zanim musieliśmy wychodzić. Ale Karol był bardzo grzeczny w kościele, balaski obszedł dookoła z 50 razy, ze cztery razy leżał krzyżem pod bocznym ołtarzem, do Komunii poszedł ze mną i dostał od księdza błogosławieństwo na czółko, jak miło, że jeszcze jacyś księża ten zwyczaj praktykują. 







Któż nie próbuje wejść od drugiej strony...











poniedziałek, 2 grudnia 2013

Esencja życia!

Postanowiłam pisać tu częściej niż co 4 miesiące, więc póki mam zapał - piszę. Nawet jak miało by to być irytujące grafomaństwo!
Dzisiejszej nocy Życie dotknęło nas namacalnie. Mianowicie Karol rzygał, o pardon wymiotował... 5 (słownie: pięć) razy. 5 piżam do prania, 3 komplety pościeli do prania (w tym dwa prześcieradła na łóżko 180x200 i dwie kołdry 200x200), 3 poduszki do prania, ręcznik i dywanik łazienkowy do prania, 20 metrów kwadratowych podłogi do mycia, 5 metrów kwadratowych ścian do mycia. Ale najważniejsze, że dziś już jest dobrze! Zero pawiowania, apetyt normalny, humor wręcz świetny. Tylko matka jak zombie:) Tata mówi, że to zasługa tranu. Wszystkie dzieci naokoło rzygają po 3 dni, nasze - karmione tranem - tylko po jednej nocy! Nas też brzuch pobolewały, ale na tym Bogu dzięki się skończyło!
Akcja sprzątania jednak wcale nie przebiegała tak różowo. Po pierwszym rzyganiu Karol wylądował w naszym łóżu, oczywiście byliśmy świadomi, że to ryzyko, ale co robić, jak dziecko się źle czuje. Po godzinie snu nastąpiło rzyganie numer dwa, po którym ucierpiała moja osobista kołdra. No dobra, to trzeba zmienić poszewkę... Więc zmieniam, co jest nie lada sztuką, jeżeli kołdra ma 200 ma 200 cm:D Ale zmieniłam. I sobie pomyślałam "zimno jest, przykryję sobie kołderkę kocykiem". To sobie przykryłam. Tylko zrobiłam to tak zamaszyście, że prosto w tę czystą pościel wrzuciłam dwa kwiatki z parapetu:)
Ale nie ma tego złego... 2 dni z rzędu śpię w świeżutkiej pościeli;)
Życie!

Dobranoc;)


niedziela, 1 grudnia 2013

Fiku miku mamy grudzień:)

Tak to jest, jak się ma tyle rzeczy na głowie i się zapomina o pewnych ważnych sprawach, jak na przykład o blogu:D Ale spoko, się nadrobi, może wakacji już nie nadrobię, ale były udane i wypoczęliśmy, i wyszaleliśmy się:)
Po raz kolejny ponawiam postanowienie pisania tu regularnie:) 
Karolcio rośnie pięknie, choć jak na razie należy raczej do kurdupelków, Paweł w jego wieku miał 7 cm więcej! No nic, może nadrobi:) Za to jak Pawcio do mówców nie należy. W jego słowniku jest mama, tata, nie i wyrazy dźwiękonaśladowcze:) I tak więcej niż u Pawcia w tym wieku:) ale nie dostał MMR-u, więc spoko luz, nie martwimy się na zapas:) Bo kumate dziecko jest, o wszystko można zapytać, na co da się odpowiedzieć nie lub przytaknąć głową lub oczami
Karol nadal jest smakoszem, z głodu nie zginie! Jak ktoś je obok niego cokolwiek, nie ma mocnych - musi się podzielić i dać spróbować, ewentualnie oddać wszystko, jak posmakuje:)
Na razie wrzucam fotę z wczoraj, zmienia się Dyzio, zmienia:)