poniedziałek, 14 maja 2012

Bracia brothers:) Szpitalny koszmarek:/


Oj wiele się u nas działo ostatnimi czasy. Ku pamięci potomnych trzeba wszystko spisać:)
Kwiecień obfitował w ważkie wydarzenia, m.in. Karolek przestał być poganiątkiem, ale o tym następnym razem:) Niestety choć kwiecień pięknym miesiącem jest, zaczyna się pięknie, urodzinami Mamy i cioci Patki, to w tym roku druga połowa była okropna:/ Pan Karol wylądował w szpitalu z odczynem poszczepiennym po gruźlicy, który się odnowił po pierwszym szczepieniu w przychodni.  A wraz z Karolkiem w szpitalu jego osobista krowa mleczna, czyli matka:D

 Och, ciężkie to było przeżycie, ale Karolek był bardzo dzielny. Zaczęło się wszystko w niedzielę, 15 kwietnia, dzień po chrzcinach. Wieczorem, gdy Karol straszne krzyczał, odkryliśmy u niego na ramieniu rumień wokół śladu po szczepieniu na gruźlicę, który od kilku dni się czerwienił (nasza lekarka kazała go wcześniej obserwować). Podaliśmy małemu nurofen i zasnął. W nocy mimo dawki nurofenu dostał 40 st. gorączki (aż boję się myśleć, ile by miał, gdybym mu tego nurofenu wcześniej przeciwbólowo nie podała...). W ciągu dnia dalej gorączka, wizyta u pani doktor i decyzja, której się spodziewałam, że jedziemy do szpitala. Najpierw jeździliśmy od szpitala do szpitala... w pierwszym, do którego mieliśmy trafić bo zajmuje się przypadkami powikłań poszczepiennych, była zamknięta izba przyjęć pediatryczna... w drugim nie było łózek, przyjęli nas w 3. - pod Warszawą, gdzie nie było zasięgu:D więc mogłam se co najwyżej wysłać smsa, jak były dobre wiatry, bo i to nie zawsze, mogłam se marzyc o necie czy rozmowie przez telefon heheh odwyk dla mamusi na całego:D Za to poczytałam se jak za dawnych lat! 

No ale szpital - wczesny PRL - sypiący się:D Pierwsze dwie noce spalam na materacu na podłodze, potem przeniesiono mnie do sali z łóżkiem i fajna babką tez ze styczniakiem, nie byli na wyposażeniu, lecz dzielili nasz los z pneumokokowym zapaleniem ucha:D Babka nieszczepiąca dziecka heheheh lekarki się śmiały, że po co razem nas do pokoju dali:D W każdym razie Karola oglądało milion ludzi, bo takiego rumienia nikt nie widział... dostał dwa silne antybiotyki, przez 2 dni jeszcze miał wysoką gorączkę, CRP 160, niedokrwistość mu się zrobiła i powiększyła śledziona... teraz została tylko powiększona śledziona, musimy za miesiąc ja skontrolować, bo wszystkie inne wyniki już ok. Ale za to Karol okazał się słoneczkiem oddziału, najmniej płakał, w nocy spał, sam zasypiał, nawet bujać nie musiałam:D Tylko mieliśmy problem z wenflonami... w ciągu 10 dni miał ich 6... w każdej kończynie i 2 w główce... ma słabe żyły, które często pękały, do tego ta vancomycyna, którą dostawał, niszczyła wenflony... byl kluty nie wiem ile razy, normalnie łzy w oczach miałam jak już szlam do zabiegowego z nim... Teraz czekam tylko na rachunek z NFZ-u za te wenflony... Boże, jak się cieszę, że już po wszystkim. 

Do tego napatrzyłam się na chore dzieciaczki (wszystkie sale przeszklone, normalnie czułam się jak w big brotherze), była mama z tygodniowych chłopcem całym jakby w pryszczach, nie wiem co to było, wyglądało koszmarnie, nic tylko płakać. No ale też napatrzyłam się na miłość matek. Jak one cierpliwie nosiły, tuliły, nosiły i tuliły te małe przerażone dzieciaczki, które czasem tak trudno było uspokoić...

Karolek za to w szpitalu się rozgadał na nowo. Mówi już całymi zdaniami, jak zacznie gugać, tak śmiesznie gardłowo teraz zaczął, to normalnie nie może przerwać, a miny przy tym robi, jakoś usteczka podwija do środka, normalnie komik:D 

tu można obejrzeć filmik ze szpitala z guganiem:


 Po 10 dniach, gdy za oknem rozkwitła wiosna, wróciliśmy do domu, bez objawów infekcji, z 300 g do więcej, bo ani szpital, ani gorączka 40-stopniowa nie są w stanie odsunąć Karola od matczynej piersi;)

Bogu niech będą dzięki, że mamy ten koszmar za sobą!
A tu wspomnienieniowe fotki, jak widać, Karol jak już gorączka minęła, to się śmiał, jak zawsze, a nawet więcej, bo miał mamę tylko dla siebie, nie musiał się z nikim dzielić, ani z bratem, ani z tatą, ani z laptopem;)
 
 

I na koniec bracia brothers:) Prawda że podobni?


2 komentarze:

  1. Ciotka Patka16 maja 2012 21:29

    A ja już wcześniej tu byłam, tylko musiałam pędzić do pracy. Przeżycie straszne, dobrze, że już za Wami - szpitale to jAakiś straszny koszmar! A może miał taką reakcję po chrzcinach? hehehe

    OdpowiedzUsuń
  2. ale egzorcyzmy przeciez byly...

    OdpowiedzUsuń